Toto samo w sobie jest dość niezwykłym fenomenem. Zespół złożony przede wszystkim z uznanych muzyków sesyjnych, w dodatku nie narzekających na brak angażu w innych projektach. Już w momencie zakładania grupy Panowie mieli wyrobioną markę, więc właściwie nikogo nie zdziwił bardzo równy i wysoki poziom debiutu. W końcu była to ekipa zgranych ludzi, dotychczas dostarczających przeboje dla innych wykonawców. Tutaj grali już pod własnym szyldem i zgodnie z przewidywaniami był to przepis na sukces. Pierwszy krążek grupy sprzedawał się bardzo dobrze, a Toto od razu zaczęło być kojarzone z radiowymi hitami. Trochę na przekór krytykom „Rolling Stone”, którzy mimo wszelkich znaków na niebie i Ziemi nadal twierdzili, że zespół to porażka. No cóż, to nie jedyny raz kiedy dziennikarze tej gazety delikatnie mówiąc… mylą się.
Presja, która została nałożona na Toto spowodowała, że zespół usilnie starał się wyprodukować kolejny album na miarę debiutu. „Hydra” była całkiem niezła, ale sprzedawała się dość słabo. „Turn Back” okazał się kompletną klapą. Zespół stanął więc pod ścianą, od prawie dwóch lat nie wydał żadnego znaczącego przeboju, a naciski z Columbia Records stawały się coraz większe. Panowie usiedli więc porządnie nad kolejnymi nagraniami, dopieścili kompozycje, wypucowali aranżacje i puścili w świat swój czwarty album. Czy cały ten wysiłek się opłacił? Sześć nagród Grammy i znakomita sprzedaż mówią same za siebie. Single takie jak „Rosanna” czy „Africa” z miejsca zapewniły płycie całkowitą nieśmiertelność.
Co z resztą krążka? Są słabsze i bardziej ckliwe momenty jak „Make Believe” czy „Waiting For Your Love”, ale zdecydowanie nie jest to płyta jedynie dwóch utworów. Znakomicie brzmi następujące po sobie trio „It’s a Feeling”, „Afraid Of Love” i „Lovers In The Night”, które charakteryzują się nie tylko świetnym aranżem, ale również bardzo chwytliwymi melodiami. Naprawdę solidne kawałki, a nie jedynie wypełniacze. Powiedziałbym nawet że tej środkowej części płyty słucha się najprzyjemniej.
No nic, „IV” to po prostu absolutna klasyka. Szczególnie dla soft-rockowców pozycja obowiązkowa.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone