Coś ostatnio lubuję się w wysublimowanych, delikatnych i znakomicie nagranych pod względem technicznym płytach. Kilka miesięcy temu było to “Love Over Gold” od Dire Straits, ostatnio na tapetę wjechało “Tango in the Night” Fleetwood Mac, a teraz zespół… który z klasycznym rockiem nie do końca się kojarzy, czyli Simple Minds.
Panowie od 1979 roku, czyli momentu wydania pierwszego albumu, szczebel po szczebelku pięli się w górę swojej muzycznej kariery. Mimo, że początkowo dość mocno zarzucano im wtórność i wzorowanie się na takich zespołach jak Roxy Music, Kraftwerk czy Joy Division, już po 3 latach po debiucie, po raz pierwszy docierają na najwyższe miejsca list bestsellerów. Zaczęło się od krążka “New Gold Dream (81-82-83-84)”, ale kolejny “Sparkle in the Rain” był już prawdziwym wystrzałem. Muzykom udało się w tym okresie zawojować również upragnioną Amerykę, a singlem, który tego dokonał, był nucony przez wielu do dziś “(Don’t You) Forget About Me”. Utwór, z którym Simple Minds nie utożsamiało się aż tak bardzo, że ostatecznie nie znalazł się na żadnej płycie.
Jednak rok 1985, to również inne wydarzenia w kontekście “Street Fighting Years”. Zespół występuje na Live Aid, a wokalista Jim Kerr coraz aktywniej angażuje się w działalność Amnesty International. To, oraz fakt wspólnej trasy z Peterem Gabrielem, ma bez wątpienia największy wpływ na tematykę, która została zawarta na krążku. Powiedzieć, że jest ona zaangażowana społecznie to wciąż powiedzieć za mało. Wystarczy wysłuchać “Belfast Child”, “Mandela Day”, czy właśnie Gabrielowego “Biko”.
W każdym razie krążek przyniósł muzykę iście piękną i delikatną, a dodatkowo fantastycznie wyprodukowaną. Lata 80. pod tym względem to wzór, a muzyka nagrywana w tym czasie wciąż sprawia ogromną przyjemność, na niezależnie jakim sprzęcie. “Street Fighting Years” się do tego grona zalicza i chociażby dlatego warto ją posiadać w swoich zbiorach.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone