To bardzo „riversidowy”, a zarazem „nieriversidowy” album. Bo z jednej strony znajdziemy tutaj fragmenty niezwykle dla tego zespołu charakterystyczne, a z drugiej zaskakuje nas taka ilość nietypowych dźwięków, że momentami może nam się wkradać lekka dezorientacja. To na pewno jest inne Riverside niż na wydanym 5 lat temu krążku „Wasteland”. To były zupełnie inne okoliczności, to był zupełnie inny muzyczny nastrój. Płyta, która upamiętniała zmarłego gitarzystę zespołu, Piotra Grudzińskiego, przepełniona została smutkiem i symboliczną zadumą. Była to z resztą niejako kontynuacja tego bardziej melancholijnego okresu w karierze grupy. Teraz mamy jednak odcięcie, wyraźny znak, że ten czas się zakończył. Riverside pokazuje, że wyszło z etapu żałoby i wkracza w nowy, bardzo świeżo brzmiący okres.
Mariusz Duda zapowiadał przed wydaniem tej płyty, że to najmocniejszy materiał jaki dotychczas nagrał w karierze. Przez lata nauczyłem się podchodzić z dystansem do takich słów, bo jak wiadomo promocyjne wypowiedzi swoje, a życie swoje. Tutaj jednak należy, przynajmniej w części, te słowa potwierdzić. Bo być może nie jest to najmocniejszy materiał, ale na pewno najodważniejszy. Zespół wchodzi tutaj w rejony, w których go jeszcze nie było, a czym jednocześnie mógł narazić się wielu najbardziej konserwatywnym fanom.
Już rozpoczynający album, singlowy „Friend or Foe?” to szok. Riverside brzmi tutaj jak połączenie Ultravox, A-ha i Rush z okresu lat 80. Niesamowicie chwytliwy kawałek ze świetnie pulsującym i wyznaczającym rytm basem. Utwór tak nietypowy, a zarazem porywający. Bardzo dobre otwarcie. Zaraz potem trochę klasyki. „Landmine Blast” to kawałek dla konserwatystów żądnych bardziej typowych brzmień. Świetny jest też rozwijający się i momentami bardzo mocny „Big Tech Brother” czy „The Place Where I Belong”. Te klawisze, ta lekkość i przejścia. Dużo tu Marcina Mellera, który ewidentnie odciska duże (pozytywne!) piętno na zespole. No i na koniec „Self-Aware” – ale to będzie koncertowy killer! Idealne podsumowanie.
Proszę Państwa, co tu więcej napisać. Ta płyta to oczywisty kandydat do grona najlepszych płyt roku. Płyta znakomita tekstowo i muzycznie. Pełen zachwyt.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone