Więc dlaczego właśnie Reise Reise na początek?

Niemcy wypłynęli na szerokie wody dzięki mocno industrialnemu Sensuscht i nie będę ukrywał że ta płyta podobnie jak Herzeleid nie należy do mojego topu. Jest surowo, zimno i właśnie industrialnie. Następnie pojawia się bardziej melodyjna Mutter, no i chwyta mnie ta płyta już za serce. Dzielę ją w sumie na dwie części – do utworu numer 6 i od utworu numer 6. Sześć oczywiście jak przystało na Niemców monumentalnych, melodyjnych i przebojowych kompozycji, a następnie pięć bardzo dobrych ale niezwykle niedocenianych utworów. Te dygreshje… w każdym razie o Mutter kiedyś pewnie jeszcze będzie, więc wróćmy do głównego wątku.

Traktuję Mutter jako punkt wyjścia głównie dlatego, że moim zdaniem najlepsza w dorobku Rammstein „Reise Reise” to w prostej linii ewolucja poprzedniej płyty. Znów jest mocno, znów monumentalnie, znów pobrzmiewa groźny wokal Tilla. Tyle że jest jeszcze bardziej melodyjnie i przebojowo.

Zaczyna się znakomitym tytułowym kawałkiem, a potem następuje uderzenie w Mein Teil. Fantastyczne gitary i jak zwykle poruszona przez Lindemanna bardzo urocza historia w tekście. Swoją drogą jeśli chcielibyście wycieczkę po domu, w którym te makabryczne wydarzenia miały miejsce to polecam kanał „żądny przygód” na YT – znajdziecie tam wizytę w Rottenburgu. Anyway… mega ujmuje mnie też Los swoim nietypowym brzmieniem, no a potem opowieść o konsumpcyjnej Ameryce i wycieczka do Moskwy. Amerika to kompozycja, która zdecydowanie najlepiej oddaje przebojowość tej płyty i jest przy okazji doskonałym przykładem komercyjnego sukcesu tego kawałka. Idąc dalej mamy jeszcze bardzo lubiany przeze mnie monumentalny Morgenstern ze świetnym zaśpiewem Lindemanna i kończymy nietypową jak dla zespołu, ale wzruszającą i chwtającą za serce Ohne Dich – znów ze świetnym teledyskiem.

Okej, to na tyle. Uniknijmy kolejnych dygresji.

© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone