Ewidentnie w 2022 roku musiał nastąpić wyjątkowo korzystny układ gwiazd dla wszelkich rockowych “dinozaurów”. Sięgając pamięcią to właściwie od stycznia nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej premiery, która zakończyłaby się klapą czy rozczarowaniem. Przyzwoity album wydał Ian Anderson reaktywując znów Jethro Tull, bardzo udany krążek wypuściło po latach nudy i przysypiania Marillion, a na dobrą ścieżkę wrócili nawet Scorpionsi wydając klasycznie rockowe “Rock Believer”. Naprawdę stan tegorocznych premier można ocenić co najmniej wysoko.
Ten szczęśliwy dla rocka okres postanowił wykorzystać także niezniszczalny książę ciemności. Ozzy już dobre kilka miesięcy temu zapowiedział swój nowy krążek i szczerze, nie czekałem na niego specjalnie. Zniechęcony głównie tym co usłyszałem na poprzednicze (wciąż myślę, że te 5 gwiazdek w Teraz Rock to jakaś pomyłka w druku) z dużą rezerwą podchodziłem do wszelkich zapowiedzi, nie przekreślając jednak do końca Ozzyego, no bo wiadomo, jest to jednak jakaś oznaka jakości. No i powoli zaczęło się okazywać, że bardzo dobrze, że nie byłem taki pochopny. Duże ziarenko nadziei zasiał u mnie już pierwszy singiel, a dokładając do tego ogłoszoną listę znamienitych gości, ta nadzieja rosła coraz bardziej. Tytułowy “Patient Number 9” to przecież naprawdę świetny muzycznie kawałek. Znakomite popisy Jeffa Becka sprawiają, że te 7 minut mija znacznie szybciej, a utwór Osbourne’a znów ma tę moc i pazur. Wiadomo że wokal był poprawiany, ale wiadomo też ile Ozz ma lat i jak jest schorowany. To i tak wspaniałe, że wciąż nagrywa.
Co z resztą kawałków? Muzycznie jest wyjątkowo dobrze. “No Escape From Now” to klasyczne, dobre Black Sabbath z typowym dla Iommiego sznytem, w “One of These Days” Clapton gra tak jak nie grał od lat, a “Immortal” z McCready’m pokryte jest odpowiednim gitarowym brudem. Świetny jest też “God Only Knows” i aż dziwne że nie wymieniono wśród gości Dave’a Navarro z Jane’s Addiction, który odcisnął w tym utworze swoje małe piętno.
W każdym razie nowy Ozz to po prostu rockowa superprodukcja i pewnie ostatnia płyta gdzie spotkało się tyle tuz tego gatunku. Krótko mówiąc – świetny album.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone