Co jakiś czas dokonuję standardowego przeglądu kaset. Trzymam je w takiej jednej szafeczce, a jak coś mi się przypomni to wyciągam wszystkie i szukam inspiracji. Znaczną część tytułów mam już powieloną na CD, ale wciąż jest grupa, która czeka grzecznie na swoją kolej. Kiedy już jednak do nich zajrzę, staram się zawsze wybrać choć jedną, konkretną kasetę i w ramach odświeżenia sprzętu grającego ląduje ona od razu w odtwarzaczu. Tym razem dość długo się wahałem, ale kiedy w moje ręce wpadła “Let Love In” Nick’a Cave’a, wybór stał się od razu prosty.
Choć z tym konkretnym tytułem, podobnie jak ogólnie z twórczością Nick’a, trzeba uważać. To nie jest materiał do przesłuchania dla relaksu w ciepły, przyjemny i słoneczny dzień. Właściwie bardziej pasuje on do swego rodzaju seansu hipnotycznego i to nie do końca o pozytywnym zakończeniu. Bo nie znajdziecie na tej taśmie pocieszenia. Wszystko jest pesymistyczne, melancholijne, w gruncie rzeczy smutne. Kiedy przeżywacie utraconą miłość to “Let Love In”, a w szczególności otwierające i zamykające album “Do You Love Me?” jest ostatnią rzeczą po którą powinniście sięgnąć. Najlepiej od razu po rozstaniu pozbyć się tego krążka i zakopać możliwe jak najgłębiej.
Jeśli jednak wasze zdrowie psychiczne jest w porządku to już od pierwszych dźwięków powinniście być wgniatani w fotel. To jedna z tych pozycji, z którą od razu odpływa się hen, daleko. “Do You Love Me?” jest ponure, ale jednocześnie gdzieś tam ciągle pobrzmiewa w uszach dzięki chwytliwemu refrenowi. “Nobody’s Baby Now” wycisza nas (choć zagłębiając się w tekst ciężko mówić o wyciszeniu), ale już po chwili prosto w twarz zostajemy uderzeni przez “Loverman”. Kawałek, który nagrała też Metallica, ale w wersji Nick’a jakieś 15 razy mocniejszy. Kolejny “Jangling Jack” jest iśćie punkowy, a “I let love him” przyjmuje formę zgrabnej ballady. Co dalej? Nadal dużo smutku, rozpaczy i tortur z powodu uczuć. Do końca płyty pesymizm wylewa się wiadrami i kiedy miłość mamy obrzydzoną już do granic możliwości wybudzamy się z tego niezwykłego seansu. Czas wysiadać i odłożyć Cave’a na półkę. Ten odsłuch znów dostarczył nam wystarczająco dużo wrażeń. Wystarczająco na bardzo długo.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone