Wiedzieliście, że INXS wydał jeszcze dwa albumy w XXI wieku? Ja szczerze mówiąc nie i kiedy ostatni dotarłem do tej informacji, byłem szczerze zaskoczony. Ba, w 2005 roku nowego wokalistę zespołu wyłoniono nawet za pomocą programu typu “talent show”. Z trwogą to wszystko przeczytałem i doszedłem do zdecydowanego wniosku, że ten zespół istnieje dla mnie jedynie do 1997 roku, do smutnej samobójczej śmierci Michela Hutchence’a.
Przyznam się też jednak, że wielkim fanem australijskiego zespołu nie jestem. Całkiem lubię ich twórczość z okresu lat 80., w końcu nie bez powodu byli nazywani U2 nowego pokolenia, ale lata 90. to już niestety spadek formy. Powrót na salony mógł zapowiadać świetnie sprzedający się singiel “Elegantly Wasted”, ale niestety tragiczna wiadomość z 22 listopada 1997 roku, nie pozwoli nam się już nigdy dowiedzieć jakby się to skończyło. Szkoda. W każdym razie gdybym miał wymienić najlepszy album grupy, to nie zaskoczę. Jest to właśnie wydane w 1987 roku “Kick”. Nabrała mnie ostatnio ochota żeby nabyć ten krążek, a że okazało się, że można kupić go już za 17 polskich złotych, to też bez większego wahania się zdecydowałem. Nie żałuję. Oprócz doskonale znanych przebojów, jest to po prostu bardzo solidny materiał…
…jak i również bardzo róźnorodny. Garściami australijczycy czerpią tutaj z funku, jest trochę nagrań z pogranicza popu, ale też przyjemne, typowo rockowe kompozycje. Niekwestionowaną gwiazdą całego zestawu jest zdecydowanie “Mystify”. Jeden z moich ulubionych utworów w ogóle. Znakomity wokal Hutchence’a buduje tą piosenkę i pokazuje wielki potencjał drzemiący w jego głosie. Zasłużenie miano przebojów osiągnęły także “Need You Tonight”, “Devil Inside”, “New Sensation” czy “Never Tear Us Apart”. Ponadczasowe klasyki będące znakiem firmowym INXS.
Gdyby ktoś chciał poznać bliżej australijski zespół, polecałbym ten album. To taki trochę greatest hits, ale też pokaz naprawdę niezłych umiejętności muzycznych.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone