Mieliście kiedyś wrażenie patrząc na kogoś, że jest nieśmiertelny? Że niezależnie co byście mu podali, w niego wsypali, w niezależnie w jakich ilościach, to i tak za chwilę pojawi się na scenie, zaśpiewa i zrobi show? Trochę tak postrzegam Ozzyego, ale oprócz niego mam w głowie jeszcze jednego bohatera, którego mógłbym ustawić w tym samym rzędzie. Niekwestionowana i niezatapialna legenda, która jeszcze w tym roku odwiedzi koncertowo nasz kraj. Nie trudno się domyślić o kim mowa. Słynny pasażer, czyli Iggy Pop.
Podoba mi się to stwierdzenie, że skoro Iggy jest pasażerem to na miejscu kierowcy siedzieć musi David Bowie. Śledząc początki kariery Amerykanina ciężko odnieść inne wrażenie. To Bowie jako jeden z niewielu nie zwątpił w Popa. To właśnie on odwiedział go regularnie w szpitalu psychiatrycznym podczas odwyku i w końcu to on, w dużym stopniu, odpowiedzialny był za brzmienie solowego debiutu Iggyego. Panowie w pewnym momencie razem zamieszkali w Berlinie, tam razem walczyli z uzależnieniami i tam narodził się “The Idiot”. Eksperymentalny, intrygujący i będący później dla wielu punktem odniesienia krążek był jednak zupełnie inny niż wspominany dzisiaj “Lust For Life”. Pop, zachęcony sukcesem debiutu zaczął odgrywać coraz większą rolę w procesie komponowania, a klimat muzyki poszedł w stronę prostego rock&rollowego grania w stylu Stonesów. Jego są także teksty. Słynny “Pasażer” narodził się przecież podczas zwykłej przejażdżki berlińskim metrem. Utwór stał się także jednym z dwóch największych hitów z tej płyty, a później również bardzo ważnym kawałkiem dla polskiej sceny muzycznej. Sprowadził go tutaj, wraz z własnym tekstem, Grabaż, a potem mało kto już “Pasażera” nie wykonywał.
Jednak to nie jedyny smaczek tutaj zawarty. Jest jeszcze przecież świetne i ożywione potem przez Bowiego “Tonight”, stonesowy i dobrze brzmiący “Some Weird Sin”, czy zdecydowanie mój ulubiony “Neighborhood Threat”. Uwielbiam ten kawałek, właśnie w tej wersji. Prawdziwa ozdoba. Nie jest więc to płyta jednego czy dwóch przebojów. To prosty, ale bardzo udany krążek. Iggyemu podobno nigdy się nie podobał, ja go jednak dość mocno lubię.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone