Pamiętam całkiem nieźle 2014 rok. Pamiętam też, że moim ulubionym zajęciem było wówczas cotygodniowe zasiadanie do Trójkowej Listy Przebojów. Śledziłem uważnie notowania, wiernie głosowałem na swoich faworytów i muszę przyznać, sprawiało mi to dużą przyjemność. Po pierwsze dlatego, że mogłem być na bieżąco z nowościami, a po drugie, miała ta audycja swoją niepowtarzalną, radiową magię. Tej prawdziwej listy już niestety nie ma, tradycję kultywuje radio 357, ale jednak… kiedyś to były czasy.
Z tą listą a.d. 2014, kojarzą mi się przede wszystkim dwie piosenki. Piosenki, które pokazały jaki dystans, w pewnym momencie, zaczął się tworzyć pomiędzy Arturem Rojkiem, a Myslovitz. Po wysłuchaniu “Beksy”, “Syren”, a potem całego debiutanckiego, solowego albumu Artura, od razu stało się jasne czemu te drogi po prostu musiały się rozejść. Rojek stworzył coś zdecydowanie bardziej ambitnego, ale odnoszę wrażenie, że przy tym również, niezwykle osobistego i szczerego. Zazwyczaj jak coś jest szczere, to się bardzo dobrze broni. No i “Składam się z ciągłych powtórzeń” zdecydowanie się obroniło.
To krążek, któremu zdecydowanie bliżej do grania alternatywnego niż typowo rockowego. Bez wątpienia ma na to wpływ organizowany przez Artura – Off Festiwal. Muzyka ociera się w pewnych momentach o syntezatorowy pop, ale charakterystyczna produkcja sprawiła, że całkiem sprawnie łączy się to z rockowymi zagrywkami. Znakomity jest tutaj, przede wszystkim, właśnie Rojek, niezwykle osobisty, otwierający się przed słuchaczem z całą swoją listą wspomnień.
Oprócz świetnych singli, jest tu jeszcze sporo dobrej muzyki. “Czas, który pozostał” przynosi istne ciary na plecach, “To co będzie” to świetne gitary i przyjemny, lekki klimat, a “Lato 76” to ewidentny ukłon w stronę “Uwaga! Jedzie Tramwaj” Lennyego Valentino. Całość jest krótka, tylko 35-minutowa, ale warto. Podobno tak krótkie płyty są w końcu najlepsze.
© 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone